Michał
Tarkowski – Warszawiak, polski reżyser, scenarzysta i aktor
filmowy. Współtwórca legendarnej grupy kabaretowej Salon
Niezależnych. Absolwent architektury na Politechnice Warszawskiej i
reżyserii w PWSFTviT w Łodzi. Jako aktor filmowy związany był z
nurtem kina ‘moralnego niepokoju’ lat 70-tych i 80-tych (tak,
kochana młodzieży – najpierw powstał taki nurt w polskim kinie,
a dopiero później kabaret o takiej nazwie!). Grywał role
drugoplanowe i epizody, ale jego postacie zawsze zapadały głęboko
w pamięć i pojawiały się na ekranie, by wypowiedzieć słowa
istotne dla wydźwięku całego filmu. ‘Iluminacja’ Zanussiego,
‘Personel’ i ‘Blizna’ Kieślowskiego, ‘Człowiek z marmuru’
Wajdy, ‘Gorączka’ Holland, ‘Kung-Fu’ Kijowskiego,
‘Wodzirej’, ‘Był jazz’, ‘Bohater roku’ Falka, ‘Qvo
vadis’ Kawalerowicza – to tylko niektóre tytuły filmów, w
jakich brał udział.
Filmy
te ukształtowały mnie, jako człowieka i moje spojrzenie na kwestie
artystyczne, społeczne, moralne, historyczne, polityczne. Wychowałem
się ‘karmiony’ tymi filmami, a słowa wypowiadane przez
Tarkowskiego na ekranie zapadły we mnie na całe życie. Piszę o
tym artyście, bo niedawno spotkałem go w salonie T- Mobile. Po
latach życia w stolicy sprowadził się do Lublina - tu są jego
rodzinne korzenie. Uderzył mnie fakt, że na kilkanaście osób,
jakie były w salonie chyba tylko ja wiedziałem kto właśnie
wszedł... Nie wiem kim trzeba być i co w życiu osiągnąć, żeby
zasłużyć u nas na uznanie. Jeśli człowiek o takim życiorysie
nie jest powszechnie rozpoznawany, to coś tu nie gra... W ciągu
ostatnich kilkunastu lat chyba została przerwana jakaś ciągłość
pokoleniowa i kulturowa. Kiedy jakiemuś ‘młodemu’ wymieniam
powyższe filmy, to widzę, że on nie bardzo wie o czym mówię...
Podobnie jest z szeroko pojętą literaturą klasyczną, poezją,
muzyką... Jakby się dziwił, że przed 2000 rokiem ktoś coś w
ogóle pisał, nagrywał, kręcił filmy. Nie wiem kto tu nawalił.
Bo ktoś coś spaprał. Nastąpiło jakieś potworne tąpnięcie.
Jakby w ciągu jednego pokolenia ktoś wymienił cały kod kulturowy.
Żeby z człowiekiem raptem o pół pokolenia młodszym nie było
można się dogadać nawet na poziomie obejrzanych filmów?? Przecież
nie było masowych egzekucji, wywózek na Sybir, bombardowań. Część
winy ponoszą tutaj rodzice, którzy wychowywali swoje dzieci na...
No właśnie – na czym?... I szkoła, która za pomocą bzdurnych
testów uczy głównie cwaniactwa i bezmyślności. Ale chyba nie
całkiem tutaj jest pies pogrzebany. A sprawa, wbrew pozorom, jest
bardzo poważna. Bo nie możemy się dogadać. Zbiera się
doświadczenie, po to, żeby przekazać je następcom i odejść w
poczuciu dobrze wypełnionej misji. Ale jak tu przekazywać, kiedy
nie można się porozumieć, bo rozmówca nie wie o czym się mówi?
I pewnie myśli, że to w jakimś narzeczu Suahili...
Frocyn