poniedziałek, 24 października 2016

ĆWIKLIŃSKA

Kazimierz Prószyński – polski inżynier, wynalazca, przedsiębiorca, operator i reżyser filmowy opatentował swój pleograf – jedną z pierwszych na świecie kamer filmowych – rok przed opatentowaniem kinematografu braci Lumiere. Czyli rok przed oficjalną datą narodzin kina. Prószyński wynalazł też pierwszą na świecie ręczną, automatyczną kamerę filmową ze stabilizacją obrazu. Od razu, od 1895 r. przystąpił do realizacji licznych filmów krótkometrażowych, tworząc podwaliny polskiej kinematografii. Był współtwórcą pierwszej polskiej wytwórni filmowej w Warszawie. To nie znaczy, że Polacy stworzyli kino – niezależnych od siebie wynalazców kamer było na świecie kilku. Oznacza to jednak, że polskie kino narodziło się całkiem niezależnie od kina francuskiego i niemieckiego i od początku miało w Europie silną pozycję. Polska wytwórnia filmowa „Sfinks” Aleksandra Hertza miała pozycję równą niemieckiej UFA (dość przypomnieć światowe kariery Poli Negri vel Apolonii Chałupiec, Jana Kiepury, czy Henryka Warsa). Samo Hollywood de facto stworzyli polscy i rosyjscy Żydzi. Zachęcam gorąco do oglądania polskiego przedwojennego kina – zwłaszcza komedii. Kino komercyjne stało wówczas na dużo wyższym poziomie, niż artystyczne (odwrotnie jak po wojnie) i do dziś świetnie się je ogląda. Największą żeńską gwiazdą polskiej komedii filmowej i jedną z najwybitniejszych aktorek komediowych w historii polskiego teatru w ogóle była Mieczysława Ćwiklińska. Faktycznie nazywała się Mieczysława Transzo. Pochodziła ze słynnego teatralnego rodu Trapszów. Urodziła się 1 stycznia 1879 r. w Lublinie. Od najmłodszych lat wędrowała wraz z rodzicami po scenach prowincjonalnych. Młodzieńcze lata spędziła w Poznaniu. W 1900 r. zadebiutowała w Warszawie na scenie Teatru Ludowego w roli Helenki w „Grubych rybach” Michała Bałuckiego. Opis jej bujnej kariery nie zmieści się w ramach tego tekstu. Dość powiedzieć, że były w nim sceny Warszawy, Krakowa, Berlina, Paryża. W Paryżu spędziła okres I wojny światowej i szkoliła swój sopran u polskiego śpiewaka Jana Reszke. Do filmu trafiła dość późno - dopiero w 1933 r. w wieku 54 lat – ale szybko zdobyła sobie w nim najsilniejszą pozycję wśród aktorek. Do II wojny światowej zdążyła zagrać w 37 filmach, z których znaczna większość przeszła do polskiej klasyki gatunku. W czasie okupacji niemieckiej pracowała w Warszawie jako kelnerka w kawiarniach „Cafe Bodo” i „U Aktorek”. Po wojnie wystąpiła tylko w dwóch filmach – „Ulica Graniczna” z 1948 r. i „Nikodem Dyzma” z 1956 r.
Jej jubileusz 70-lecia pracy aktorskiej miał miejsce 2 grudnia 1970 r. w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie. W kolejnym roku odbyła jeszcze tournee po USA i Kanadzie na zaproszenie amerykańskiej Polonii. Zmarła w lipcu 1972 roku w Warszawie, a pochowano ją na Cmentarzu Powązkowskim. 

WAMPIR

Wampir (upiór) występował (a bywa, że nadal występuje) w wierzeniach, jako duch człowieka zmarłego lub jako żywy trup, względnie, jako trup ożywiony przez „złego ducha”. Najważniejsze wątki charakteryzujące wampiry/upiory głoszą pastwienie się ich nad istotami żywymi, kończące się śmiercią. Zabijał wampir na różne sposoby, głównie jednak pijąc, czy ssąc krew z serca lub żył swych ofiar; żrąc ich mięso (w podobny sposób zachowują się również zombie); dusząc je na śmierć. Rzadziej zabijał przez tchnięcie w usta. Ofiarami krwiożerczej chuci niesamowitej istoty padali przede wszystkim ludzie, jednak także domowe zwierzęta, a nawet szczury.
Unicestwić go można było na rozmaite sposoby. Ciało zmarłego, podejrzanego o wampiryzm, palono, wynoszono je na bagna i tam topiono, zakopywano na rozstaju dróg, przekręcano je twarzą w dół „aby się w ziemię wgryzał”, kładziono nieboszczykowi na kark kosę, albo sierp; kładziono pieniądz pod język; kaleczono pięty lub przecinano pod kolanami ścięgna (by nie mógł chodzić); wiązano na plecach palce obu rąk do siebie. Wreszcie obcinano głowę i umieszczano ją w nogach lub między nogami zmarłego. Najpowszechniejsze było jednak przebijanie ciała cierniami lub ostrymi kołkami (głogowym, osikowym, lipowym, klonowym). Ciernie wbijano pod język, za paznokcie palców u nóg, w brzuch w okolicy pępka. Kołkiem przebijano zwykle serce, ale bywało, że też pośladki lub głowę. Głowę często przebijano też wielkim gwoździem, wbijając go przez czoło wgłąb.
Ze wszystkich ludowych zjaw, duchów, wiedźm, elfów, skrzatów, wróżek, strzyg, krasnali, wilkołaków, topielic, czarodziei itp. itd. całego świata – wampir zrobił w literaturze i kinie największą karierę. Zrobił ją zwłaszcza w kinie europejskim i hollywoodzkim. Pozycji wampira w popkulturze zagrażać może chyba tylko zombiak.

Mało kto dzisiaj wie, że nazwa ‘wampir’, jak i sama idea żywego trupa z kłami, pijącego ludzką krew to oryginalne, czysto Słowiańske wierzenia. Głównym gniazdem wampiryzmu była Bułgaria, ale wierzenia te silnie zakorzenione były również na Ukrainie, Bałkanach – nawet na Kaszubach. Wybitne ognisko wampiryzmu znajdowało się też w dorzeczu dolnej Wisły, wraz z Lubelszczyzną (tutaj na wampira mówiono „wąpierz”).
To dlatego „Dziady” Mickiewicza tak silnie przesiąknięte są upiorami, zjawami, widmami i żywymi trupami. Pogranicze Białorusi, Ukrainy i Polski na jakim dorastał poeta było jednym z głównych ośrodków wampiryzmu w tamtych czasach.
To stąd wampir rozprzestrzenił się na inne kraje Europy i w końcu dotarł aż do Hollywood.
Wampir to jeden z największych wkładów Słowian we współczesną światową kulturę masową.
Taka ciekawostka o wampirach...

                                                                                               Frocyn

ZNÓW O REAKCJACH

Wracam do tematu reakcji widowni w teatrze, bo to temat co najmniej na pracę magisterską. Podsuwam więc ten pomysł przyszłym teatrologom.
Uważam, że złe rozumienie dobrego zachowania się w teatrze wyrządziło szkodę pokoleniom widzów i artystom. Wielu bywalców teatru boi się otworzyć na spektakl i zachowywać nieco bardziej naturalnie. Może nie chodzi tu o zachowania, jak na koncercie rockowym, ale... odrobinę w tym kierunku. Artyści na scenie naprawdę łakną aplauzu widzów, gorących oklasków, śmiechu, bądź łez wzruszenia. To jest ich nagroda za wysiłek włożony w pracę nad spektaklem. Kochani odbiorcy – nie skąpcie im tego!
Kiedyś miałem okazję pracować z adeptami sztuki aktorskiej. Wyreżyserowałem z nimi „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Na pokazie premierowym było jakieś dwieście osób i nie były to wyłącznie rodziny i znajomi aktorów... Podobało się – ludzie dobrze się bawili. I o to nam chodziło. Usiadłem sobie w siódmym rzędzie i... też dobrze się bawiłem – a co! A że z racji zawodu mam dość nośny głos, to wyszło na to, że śmiałem się najgłośniej. Nie, żeby ‘podbijać bębenek’, tylko jakoś tak samo wyszło. Przede mną siedział jakiś pan z małżonką, oboje w wieku 60+ i raz po raz odwracał się w moją stronę zniesmaczony. No bo jak ja śmiałem śmiać się głośno na żywiołowo granej komedii, która była śmieszna! W końcu ten pan zwrócił mi uwagę, żebym ‘zachowywał się w teatrze’...
Taką sytuację miał niedawno reżyser teatralny i aktor Mikołaj Grabowski. Oglądając wyreżyserowanego przez siebie w lubelskim Teatrze Osterwy „Pana Tadeusza” też śmiał się najgłośniej z całej widowni. I też ściągał na siebie oburzone spojrzenia pań nauczycielek p.t. ‘Co za nieokrzesany cham! Nie umie zachować się w teatrze!’ Taaak – facet, który na teatrze zjadł zęby i który spędził w nim 40 lat swojego życia...

Pozytywnie zaskakującą postawą było zachowanie pani nauczycielki, która przyprowadziła do naszego teatru grupę gimnazjalistów na spektakl pt „Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł”. Już sam fakt przyprowadzenia młodzieży na tak kontrowersyjny i pełen ‘brzydkich słów’ spektakl, w dodatku wieczorem, czyli po godzinach lekcyjnych był zaskoczeniem. Ale ta Pani tuż przed spektaklem powiedziała do uczniów: „Reagujcie jak chcecie – mnie tu nie ma.” Po czym zasiadła i bawiła się najlepiej z całej grupy. Młodzież raczej słuchała w skupieniu, niż się bawiła, bo wielu kontekstów z racji młodego wieku nie byli w stanie rozczytać. Ale sama postawa pani nauczyciel była wzorcowa. Zrobiła naprawdę dobrą robotę. W ten sposób – przyzwalając uczniom na swobodę zachowania – zachęciła ich do takiej rozrywki, zaszczepiła w nich teatr. Bo teatr nie powinien kojarzyć się z ‘ordnungiem’ i sztywnością. Jednak taka postawa wśród nauczycieli należy niestety do rzadkości. A szkoda...  

                                                                                           Frocyn