Zaskakujące i fascynujące
zarazem jest to, jakimi drogami nieraz biegnie nasze życie i jakimi ludźmi
stajemy się z biegiem czasu. Jak bardzo potrafimy odbiec od tej wersji nas
samych z dzieciństwa, albo z wczesnej młodości. Codziennie dokonujemy wyborów –
nieraz bardzo trudnych – które pchają nasze życie w określonym kierunku. I po
latach może okazać się, że jesteśmy w absolutnie zaskakującym i innym miejscu
swojego życia, niż planowaliśmy na początku. Ale jakie mechanizmy sprawiają, że
podejmujemy w danym momencie akurat taką decyzję, akurat taki wybór, a nie
całkiem inny, przeciwny?
Nie tak dawno zmarł
generał Czesław Kiszczak. Postać całkowicie jednoznaczna historycznie, a
wszystko, co chciałbym na jego temat powiedzieć nie nadaje się do druku.
Zdecydowanie bardziej złożoną i ciekawszą psychologicznie i kontrowersyjną postacią
był jego najpierw podwładny, później przełożony – generał Wojciech Jaruzelski. Postać
mocno kontrowersyjna, a jego życiorys paradoksalny. Ci dwaj wysocy oficerowie
Ludowego Wojska Polskiego byli nierozerwalnym tandemem. W 1980 roku przejęli
władzę w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, nadawali jej kształt przez całą
dekadę lat 80-tych, następnie zaś byli głównymi gospodarzami obrad Okrągłego
Stołu i nadali kształt całemu ustrojowi III Rzeczypospolitej – ze wszystkimi
jej wadami i zaletami. Stali się niejako Ojcami Chrzestnymi III RP. Ale zanim
do tego doszło, Wojciech Jaruzelski, który całe dorosłe życie uważał się za
prawdziwego, gorliwego komunistę i ateistę, który od drugiej połowy lat 40-tych
z pełnym oddaniem zaprowadzał rządy władzy ludowej na ziemiach polskich,
wychowywał się i dorastał w rodzinnym Kurowie niedaleko Lublina, jako… rodowity
polski szlachcic. Herbu Ślepowron. Kształtowany przez swego ojca i swoją matkę
– gorliwą, głęboko wierzącą katoliczkę – w duchu przedwojennie pojmowanego
patriotyzmu i przedwojennie pojmowanego katolicyzmu. Odebrał solidne
szlacheckie wykształcenie w wysoko opłacanym gimnazjum z internatem. Nie był
chłopem, nie był robotnikiem, nie był człowiekiem ‘z ludu’. Był prawdziwym
przedwojennym paniczem, synem rządcy majątku, wnukiem powstańca styczniowego, człowiekiem,
któremu w szkole i w domu wpajano wrogość do bolszewizmu. Gdy miał 16 lat,
wybuchła II wojna światowa, do Kurowa wkroczyła Armia Czerwona i żołnierze
radzieccy wypędzili jego, jego rodziców i siostrę z ich rodzinnego domu i
wywieźli na Syberię. Tam pracując ponad siły i niedojadając otarł się o śmierć.
Przeżył też śmierć swojego ojca, który zmarł na jego rękach. Następnie pojawiła
się szansa wcielenia się do polsko-radzieckiej armii formowanej przez Stalina
na wschodzie. Ci sami ludzie, którzy niedawno odebrali mu wszystko, teraz
wyciągnęli do niego rękę. Z biegiem czasu zaufali mu całkowicie i umożliwili
zawrotną karierę najpierw wojskową, potem polityczną. Wojciech Jaruzelski
przeszedł cały szlak bojowy od Sielc nad Oką po Berlin, awansował w wojsku
stopniowo od chorążego po generała armii. Ten żołnierz LWP najpierw brał udział
we wprowadzaniu i umacnianiu komunizmu w Polsce, następnie został Ministrem
Obrony PRL za czasów Gomułki i za czasów Gierka. Później sam został I
Sekretarzem PZPR, premierem, a w końcu pierwszym prezydentem III RP. Jako
jedyny nie Rosjanin w historii został uhonorowany Orderem Lenina – najwyższym
odznaczeniem państwowym w ZSRR. Wszystko to otrzymywał w zamian za absolutną
wierność swoim rosyjskim mocodawcom. Wierność do końca. Jego działalność
polityczna, delikatnie mówiąc nie była ani chlubna, ani z korzyścią dla
rodaków. Brał czynny udział w antyżydowskich czystkach w wojsku polskim w marcu
1968 r. Był bezpośrednio odpowiedzialny za otworzenie ognia do robotników w
Gdańsku w grudniu 1970. Był głównym autorem stanu wojennego. Był domniemanym
inicjatorem zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Ale największą jego zbrodnią
przeciwko własnemu krajowi, było autorstwo planów rozmieszczenia rakiet
jądrowych w razie wojny nuklearnej z USA. Gdyby do takiej doszło, cała wojna radziecko-amerykańska
miała odbyć się na naszym terytorium. To w Polsce miały spotkać się ze sobą
rosyjskie i amerykańskie rakiety jądrowe. Na Lublin np. miała spaść rakieta 100
kilogramowa… Innymi słowy Wojciech Jaruzelski skwapliwie doradził Rosjanom, w które
punkty Polski i jakiej wielkości rakiety powinny spaść, by przeciwdziałać
Amerykanom. Przy okazji w Polsce nie pozostałby kamień na kamieniu, a po
mieszkańcach tej ziemi nie zostałoby nawet wspomnienie … O tym jak ciężkiego
kalibru było to działanie niech świadczy fakt, że w 1987 roku miał miejsce
ostatni poważny kryzys jądrowy zimnej wojny. Rosjanie wykryli na swoich
radarach lecące w stronę Moskwy amerykańskie rakiety. Wydali rozkaz odpalenia
swoich. Człowiek, który miał to wykonać zawahał się przez 2 minuty i nie
wykonał rozkazu. Po 2 minutach okazało się, że to nie amerykańskie rakiety,
tylko… klucz dzikich gęsi. 2 minuty zawahania uratowały nas wszystkich przed
nieistnieniem… Nieistnieniem, które zawdzięczalibyśmy Wojciechowi
Jaruzelskiemu.
Jednak wszystkie te
działania, dokonania i wybory obarczone były wielkim osobistym dramatem. Matka
– kobieta, z którą Jaruzelski do końca czuł się emocjonalnie silnie związany –
nigdy nie poparła drogi, jaką wybrał jej syn. Zawsze ubolewała nad jego
wyborami. Nie była z niego dumna. Dawała mu odczuć, że zawiódł… Ten człowiek
całe życie żył w permanentnym rozdarciu. Dość zaznaczyć, że jako ateista, na
łożu śmierci kazał zawiesić sobie nad łóżkiem obraz Matki Boskiej…
Nie czuję się powołany, by
tego człowieka oceniać, czy osądzać. Wiem, że nie działał na moją korzyść.
Myślę, że od zesłania na Syberię i śmierci ojca powodował nim strach. Paniczny
strach. Przerażenie. I to ten strach determinował wszystkie jego późniejsze
wybory. By przeżyć i uratować rodzinę wybrał sobie pana i wiernie mu służył.
Czy był wielkim człowiekiem? Moim zdaniem był nieprzeciętnym człowiekiem, który
podejmował złe wybory. Czy Lubelszczyzna powinna się chwalić swoim krajanem? Hmm…
Ale… Tak sobie myślę… Gdyby to mnie w 16 roku życia wypędzono z domu, gdyby to
mnie u progu życia zaglądała w oczy śmierć, gdyby to mój tata zmarł z
wycieńczenia na moich rękach, to… nie wiem, jakich wyborów bym później
dokonywał. Jakim bym dzisiaj był człowiekiem. Naprawdę nie wiem…