poniedziałek, 14 grudnia 2015

WYBORY


Zaskakujące i fascynujące zarazem jest to, jakimi drogami nieraz biegnie nasze życie i jakimi ludźmi stajemy się z biegiem czasu. Jak bardzo potrafimy odbiec od tej wersji nas samych z dzieciństwa, albo z wczesnej młodości. Codziennie dokonujemy wyborów – nieraz bardzo trudnych – które pchają nasze życie w określonym kierunku. I po latach może okazać się, że jesteśmy w absolutnie zaskakującym i innym miejscu swojego życia, niż planowaliśmy na początku. Ale jakie mechanizmy sprawiają, że podejmujemy w danym momencie akurat taką decyzję, akurat taki wybór, a nie całkiem inny, przeciwny?
Nie tak dawno zmarł generał Czesław Kiszczak. Postać całkowicie jednoznaczna historycznie, a wszystko, co chciałbym na jego temat powiedzieć nie nadaje się do druku. Zdecydowanie bardziej złożoną i ciekawszą psychologicznie i kontrowersyjną postacią był jego najpierw podwładny, później przełożony – generał Wojciech Jaruzelski. Postać mocno kontrowersyjna, a jego życiorys paradoksalny. Ci dwaj wysocy oficerowie Ludowego Wojska Polskiego byli nierozerwalnym tandemem. W 1980 roku przejęli władzę w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, nadawali jej kształt przez całą dekadę lat 80-tych, następnie zaś byli głównymi gospodarzami obrad Okrągłego Stołu i nadali kształt całemu ustrojowi III Rzeczypospolitej – ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Stali się niejako Ojcami Chrzestnymi III RP. Ale zanim do tego doszło, Wojciech Jaruzelski, który całe dorosłe życie uważał się za prawdziwego, gorliwego komunistę i ateistę, który od drugiej połowy lat 40-tych z pełnym oddaniem zaprowadzał rządy władzy ludowej na ziemiach polskich, wychowywał się i dorastał w rodzinnym Kurowie niedaleko Lublina, jako… rodowity polski szlachcic. Herbu Ślepowron. Kształtowany przez swego ojca i swoją matkę – gorliwą, głęboko wierzącą katoliczkę – w duchu przedwojennie pojmowanego patriotyzmu i przedwojennie pojmowanego katolicyzmu. Odebrał solidne szlacheckie wykształcenie w wysoko opłacanym gimnazjum z internatem. Nie był chłopem, nie był robotnikiem, nie był człowiekiem ‘z ludu’. Był prawdziwym przedwojennym paniczem, synem rządcy majątku, wnukiem powstańca styczniowego, człowiekiem, któremu w szkole i w domu wpajano wrogość do bolszewizmu. Gdy miał 16 lat, wybuchła II wojna światowa, do Kurowa wkroczyła Armia Czerwona i żołnierze radzieccy wypędzili jego, jego rodziców i siostrę z ich rodzinnego domu i wywieźli na Syberię. Tam pracując ponad siły i niedojadając otarł się o śmierć. Przeżył też śmierć swojego ojca, który zmarł na jego rękach. Następnie pojawiła się szansa wcielenia się do polsko-radzieckiej armii formowanej przez Stalina na wschodzie. Ci sami ludzie, którzy niedawno odebrali mu wszystko, teraz wyciągnęli do niego rękę. Z biegiem czasu zaufali mu całkowicie i umożliwili zawrotną karierę najpierw wojskową, potem polityczną. Wojciech Jaruzelski przeszedł cały szlak bojowy od Sielc nad Oką po Berlin, awansował w wojsku stopniowo od chorążego po generała armii. Ten żołnierz LWP najpierw brał udział we wprowadzaniu i umacnianiu komunizmu w Polsce, następnie został Ministrem Obrony PRL za czasów Gomułki i za czasów Gierka. Później sam został I Sekretarzem PZPR, premierem, a w końcu pierwszym prezydentem III RP. Jako jedyny nie Rosjanin w historii został uhonorowany Orderem Lenina – najwyższym odznaczeniem państwowym w ZSRR. Wszystko to otrzymywał w zamian za absolutną wierność swoim rosyjskim mocodawcom. Wierność do końca. Jego działalność polityczna, delikatnie mówiąc nie była ani chlubna, ani z korzyścią dla rodaków. Brał czynny udział w antyżydowskich czystkach w wojsku polskim w marcu 1968 r. Był bezpośrednio odpowiedzialny za otworzenie ognia do robotników w Gdańsku w grudniu 1970. Był głównym autorem stanu wojennego. Był domniemanym inicjatorem zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Ale największą jego zbrodnią przeciwko własnemu krajowi, było autorstwo planów rozmieszczenia rakiet jądrowych w razie wojny nuklearnej z USA. Gdyby do takiej doszło, cała wojna radziecko-amerykańska miała odbyć się na naszym terytorium. To w Polsce miały spotkać się ze sobą rosyjskie i amerykańskie rakiety jądrowe. Na Lublin np. miała spaść rakieta 100 kilogramowa… Innymi słowy Wojciech Jaruzelski skwapliwie doradził Rosjanom, w które punkty Polski i jakiej wielkości rakiety powinny spaść, by przeciwdziałać Amerykanom. Przy okazji w Polsce nie pozostałby kamień na kamieniu, a po mieszkańcach tej ziemi nie zostałoby nawet wspomnienie … O tym jak ciężkiego kalibru było to działanie niech świadczy fakt, że w 1987 roku miał miejsce ostatni poważny kryzys jądrowy zimnej wojny. Rosjanie wykryli na swoich radarach lecące w stronę Moskwy amerykańskie rakiety. Wydali rozkaz odpalenia swoich. Człowiek, który miał to wykonać zawahał się przez 2 minuty i nie wykonał rozkazu. Po 2 minutach okazało się, że to nie amerykańskie rakiety, tylko… klucz dzikich gęsi. 2 minuty zawahania uratowały nas wszystkich przed nieistnieniem… Nieistnieniem, które zawdzięczalibyśmy Wojciechowi Jaruzelskiemu.
Jednak wszystkie te działania, dokonania i wybory obarczone były wielkim osobistym dramatem. Matka – kobieta, z którą Jaruzelski do końca czuł się emocjonalnie silnie związany – nigdy nie poparła drogi, jaką wybrał jej syn. Zawsze ubolewała nad jego wyborami. Nie była z niego dumna. Dawała mu odczuć, że zawiódł… Ten człowiek całe życie żył w permanentnym rozdarciu. Dość zaznaczyć, że jako ateista, na łożu śmierci kazał zawiesić sobie nad łóżkiem obraz Matki Boskiej…
Nie czuję się powołany, by tego człowieka oceniać, czy osądzać. Wiem, że nie działał na moją korzyść. Myślę, że od zesłania na Syberię i śmierci ojca powodował nim strach. Paniczny strach. Przerażenie. I to ten strach determinował wszystkie jego późniejsze wybory. By przeżyć i uratować rodzinę wybrał sobie pana i wiernie mu służył. Czy był wielkim człowiekiem? Moim zdaniem był nieprzeciętnym człowiekiem, który podejmował złe wybory. Czy Lubelszczyzna powinna się chwalić swoim krajanem? Hmm… Ale… Tak sobie myślę… Gdyby to mnie w 16 roku życia wypędzono z domu, gdyby to mnie u progu życia zaglądała w oczy śmierć, gdyby to mój tata zmarł z wycieńczenia na moich rękach, to… nie wiem, jakich wyborów bym później dokonywał. Jakim bym dzisiaj był człowiekiem. Naprawdę nie wiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz