Wielki reżyser europejskiego kina, Wojciech Jerzy Hass
powiedział kiedyś: „Ukończyłem roczny Kurs Przysposobienia Filmowego w Krakowie
i uważam, że to w zupełności wystarczy. Zdolnemu uczniowi wielu profesorów nie
jest potrzebnych. Niezdolnemu - wielu profesorów i tak w niczym nie pomoże.”
Tuż po wojnie, w latach 1945-1946 działała w Krakowie tzw. ‘krakowska
prafilmówka’. W ciągu jednego roku działalności wypuściła ona takich
absolwentów, jak: Jerzy Kawalerowicz, Jerzy Passendorfer, Mieczysław Jahoda,
czy wymieniony już Wojciech Jerzy Hass. W tym samym czasie, też w Krakowie,
przy Teatrze Starym działało Studio Teatralne. Absolwentem tej szkoły był m.in.
Tadeusz Łomnicki. Natomiast w Lublinie, przy Teatrze im. Juliusza Osterwy,
wiosną 1945 powstało Studio Dramatyczne, następnie przekształcone w Szkołę
Dramatyczną. Wykładowcami byli tutaj aktorzy lubelskiego teatru oraz
profesorowie KUL. Nauka trwała 2 lata a wśród absolwentów tej szkoły są m.in.:
Henryk Bąk, Wiesław Michnikowski, Wojciech Siemion, czy Mieczysław Czechowicz.
Wszystkie te szkoły działały przez pierwsze lata po wojnie, po czym ich funkcje
przejęły wyższe uczelnie artystyczne w Warszawie, Karkowie, Łodzi i Wrocławiu.
W trakcie trwania od 2 do 4 semestrów potrafiły one wykształcić liczną grupę
wybitnych artystów polskiego kina i teatru. Z kolei przed wojną działał w
Warszawie Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, w którym nauka trwała 3 lata, a
do jego absolwentów należą: Tadeusz Fijewski, Nina Andrycz, Edward Dziewoński,
Aleksander Bardini, Hanka Bielicka, Jan Świderski, Danuta Szaflarska, Irena
Kwiatkowska, Andrzej Łapicki i inni. Na świecie do dzisiaj jest tak, że szkoły
aktorskie i filmowe są zazwyczaj rocznym lub dwuletnim kursem. Bo tyle naprawdę
wystarczy. Zawody aktora i reżysera, są artystyczne, ale jednocześnie
rzemieślnicze. Uczy się ich człowiek przez całe zawodowe życie. W szkole można
jedynie nauczyć pewnych podstaw warsztatowych, absolutnego minimum rzemiosła. A
na to w zupełności wystarczą 2 do 4 semestrów. Reszty absolwenci powinni uczyć
się w pracy, doskonaląc swoje umiejętności przez lata. Naprawdę nie ma sensu
okradać młodych ludzi z ich czasu, przeciągając sztucznie okres szkolnej
edukacji artystycznej. Przekształcenie po wojnie dwu i trzyletnich szkół w
czteroletnie wyższe uczelnie nie było mądrym zabiegiem. Tak twierdzę. Ale
przekształcanie ich obecnie w pięcio lub pięcio i pół letnie uczelnie jest już
wybitnie niemądre. To niepotrzebne zabieranie czasu i hamowanie olbrzymiej
energii skumulowanej w młodych ludziach. Uważam, że wszelkie reformowanie szkół
artystycznych powinno iść w kierunku skracania czasu nauki, a nie jego
wydłużania.
Ale jak tu teraz wytłumaczyć obecnemu rektorowi wyższej
uczelni, że od przyszłego roku będzie już ‘tylko’ DYrektorem?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz