Jadąc
ul. Lubartowską w kierunku Galerii Olimp mija się pewien piękny i
okazały, choć mało ściągający uwagę Lublinian budynek. Mieści
się w nim m.in. Hotel Ilan oraz synagoga. Obecnie Galeria Olimp jest
jednym z ważniejszych punktów na mapie miasta. I jednym z miejsc, o
którym dość często mówi się w codziennych rozmowach. Natomiast
przed II wojną światową, to właśnie ten wspomniany przeze mnie
budynek był jedną z ‘gwiazd’ Lublina. Lublin, Lubartowska 85,
był przed wojną jednym z najbardziej znanych polskich adresów. W
tym miejscu w 1930 r. powstała największa na świecie uczelnia
talmudyczna (Lubelska Szkoła Mędrców). Dzięki niej Lublin
nazywano Żydowskim Oxfordem. Drugi taki ośrodek kształcenia
rabinów, choć nie tak wielki, znajdował się w Nowym Jorku.
Lubelską uczelnię założył rabin i rektor Majer Jehuda Szafira,
pierwszy ortodoksyjny poseł żydowski na Sejm II Rzeczypospolitej (I
kadencji).
Szkoła
powstała dzięki datkom Żydów z całego świata. Uczelnia
posiadała 20 sal wykładowych, bibliotekę liczącą 40 tys. pozycji
(większość została spalona przez nazistów w 1940 r.), ogród z
12 tys. drzew oraz rytualną łaźnię (mykwa). Dzięki wysokiemu
poziomowi do szkoły szybko zaczęli przyjeżdżać studenci z
zagranicy, w tym z tak odległych państw, jak Chile i Palestyna.
Fakt
ten dowodzi, jak ważnym i jak bardzo znanym ośrodkiem w świecie
żydowskim był niegdyś Lublin.
A może
by tak - zamiast wytykać sobie antysemityzm, co niczego nie buduje i
do nikąd nie prowadzi, wywołuje za to skoki ciśnienia – skupić
się z całych sił na jakimś konstruktywnym działaniu?
Przynoszącym zyski wymierne i niewymierne? Chociażby na stworzeniu
jakiegoś międzynarodowego festiwalu, np. muzycznego, który będzie
odwoływał się do dawnego żydowskiego charakteru Lublina. I nie
mam tu na myśli, że kilka lokalnych grup klezmerskich, gdzieś w
jakimś ustronnym miejscu poplumka sobie na pianinach i pofiluje na
klarnetach. Mówię o wydarzeniu na wielką skalę i o
międzynarodowej promocji takiego wydarzenia. Tak, żeby to
wydarzenie przyniosło dochód miastu i wypromowało je, choćby na
samej tylko mapie kulturalnej Europy.
Kraków
ma swój Festiwal Kultury Żydowskiej, zwieńczony finałowym
koncertem ‘Szalom na Szerokiej’ na krakowskim Kazimierzu, który
co roku transmituje telewizja. Wzorce już są. Tylko czerpać. Nie
mówię o kopiowaniu, zżynaniu pomysłów – mówię o inspiracji.
Wracam
z uporem maniaka do tematu promocji miasta w oparciu o spuściznę
kultury żydowskiej, bo uważam, że gra jest warta zachodu i naiwnie
wierzę, że - jak dosadnie ujął to Mao Zedong - jedną szpilką
można zabić słonia – trzeba mieć tylko wystarczająco dużo
cierpliwości.
Mówi
się, że pieniądze leżą na ulicy. Coś w tym jest. Tyle, że
często one sobie tak leżą, leżą... I tak się po nich depcze,
depcze...
Frocyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz