piątek, 7 sierpnia 2015



KRYZYS W MINISTERSTWIE


Do gabinetu ministra wbiega zdyszany zastępca.

- Panie ministrze! Panie ministrze! Kryzys! Musimy zrobić poważne cięcia w budżecie naszego resortu.
- Naszego?! Ojojoj, to niedopszszsz… Co proponujesz?
- Na początek – balet rosyjski.
- Mój balet??! Chcesz wywalić moje tancerki???!!!
- Niestety – naciski z góry…
- I to w momencie, kiedy zatrudniliśmy piętnaście nowych?!
- Zatrudniliśmy jakieś nowe? Z Moskwy i z Petersburga?
- Nie. Z trasy Warszawa-Radom.
- Panie ministrze – chociaż kilka…
- No, to która?
- Natasza…
- Wykluczone! Gram nią w kości.
- Jak?!
- Rzucam nią o podłogę, ona się turla i to tak fajnie klekocze hi, hi!
- Tatiana.
- Moja ukochana Tatianka? Nigdy! Chociaż… ostatnio trochę przytyła… Waży siedemnaście kilo! Tłusta świnia. Zaraz, zaraz… Dlaczego Ty się czepiasz moich tancerek? Może byśmy tak zaczęli od Twojego delfinarium?
- Moje małe, kochane delfinki! Chce pan mnie pozbawić jedynej pociechy mojego życia?!
- Dwa piętra budynku, tajne archiwum i schron przerobione na akwarium, hektolitry morskiej wody, stado delfinów, armia nurków do obsługi, nie licząc trenera, który twierdzi, że nauczy delfiny warczeć.
- A nauczy! To delfiny obronne!
- Po, co obciążać podatnika takim zbytkiem?
- Zbytkiem?! A pański chór karłów śpiewających do obiadu?
- To są wyjątkowe karły! Jak się w nich rzuca jedzeniem, to śpiewają wspak! A pański korpus sekretarek dłubiących w nosie? Przez osiem godzin dziennie! W tydzień wypijają roczny zapas kawy!
- O, wypraszam sobie! To są moje córki! Dobrze o tym wiesz.
- Przepraszam… Mnie nie przeszkadzają… Niech sobie dłubią… Ale koniecznie muszą brać za to dziewięć średnich krajowych każda? Osiem nie wystarczy?...
- Panie ministrze, nie kłóćmy się. A może by tak pańskiemu drugiemu, GORSZEMU zastępcy odebrać kilka praw?... Na przykład prawo do puszczania łódek z banknotów dwustuzłotowych?
- Ile na to przeznaczamy?
- Trzydzieści procent rocznego budżetu.
- Synuś, nie bądź dla niego złośliwy. Wiesz, że dochrapał się tego stanowiska ciężką pracą.
- Czym?
- A co ja powiedziałem?
- Nie wiem. Coś w obcym narzeczu. Znowu, tatuś, paliłeś trawę.
- Do rzeczy – co proponujesz?
- Mam! Na początek we wszystkich toaletach wymienić rolki banknotów Stuzłotowych na zwykły papier toaletowy.
- Zwykły?! Masz na myśli te ohydne atłasowe ręczniki z Kaczorem Donaldem?
- Tak. No a dalej to już trzeba by było zająć się biednymi, głodnymi i chorymi…
- Co nam do nich?...
- Yyy… Nasze ministerstwo się nimi zajmuje…
- Od kiedy??!
- Od zawsze…
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?!
- Przy wejściu wisi taka czerwona tabliczka: Ministerstwo D.S. Biednych, Głodnych i Schorowanych…
- Skąd mogłem wiedzieć, że to ma jakiś związek z nami?
- Przeznaczamy na ich potrzeby trzy procent rocznego budżetu.
- Skandal! Taka rozrzutność? W dobie kryzysu?!
- Zacznijmy od dzieci.
- Tych, których używamy?
- Cicho! Mówiłem ci, tata, że o tych nic nie wiemy! Mówię o tych niedożywionych. Dla każdego z nich, na ciepły posiłek przeznaczamy miesięcznie cały jeden złoty i dwadzieścia groszy.
- Kawiorem je karmią?! Dwadzieścia groszy wystarczy! Raz na kwartał.
- Dalej – wdowy po górnikach. Jedna z nich, matka sześciorga dzieci, bliźniaki w drodze, dostaje od nasz trzysta złotych.
- Miesięcznie???
- Rocznie.
- I tak przesadza. Trzy paczki?! Co ona robi z taką kasą?!
- No, mnie by odbiło z dobrobytu.
- No, właśnie. Jej też może odwalić. Trzydzieści złotych jej starczy.
- A’propos „starczy” – trzeba coś zrobić z emerytami.
- Oni też od nas doją??!!! To ja się nie dziwię, że mamy kryzys! Do roboty z nimi!
- A gdzie mieliby pracować?
- W pip-show!


                                                                              Frocyn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz